Człowiek w żelaznym płucu

Anonim

Paul Alexander był w żelaznym płucu odkąd skończył sześć lat.Barny Hoffman

Najbardziej imponujące osiągnięcie Paula Alexandra jest czymś, o czym większość ludzi nigdy nie myśli.

Nauczył się oddychać.

Alexander, 67 , jest ofiarą najgorszego, że polio musiało oferować dzieci pod koniec lat 40. i na początku 1950 roku. W wieku 6 lat został całkowicie sparaliżowany przez chorobę, płuca przestały działać i został dosłownie wrzucony do żelaznego płuca.

Alexander był w tym żelaznym płucu przez 61 lat, ponieważ pozostał prawie całkowicie sparaliżowany, poruszać tylko głową, szyją i ustami. Jest jednym z około siedmiu ludzi w Stanach Zjednoczonych, którzy wciąż żyją w żelaznym płucu, a mimo to miał długą i udaną karierę jako prawnik.

"Przez lata byłem w stanie uciec ta maszyna przez kilka godzin na raz, ucząc się dobrowolnego oddychania "- powiedział Alexander, kiedy leżał w żelaznym płucu w swoim domu w Dallas w Teksasie. "Muszę świadomie wepchać powietrze do płuc, coś, co robi się mimowolnie przez prawie wszystkich … To ciężka praca, ale pozwala mi uciec temu piekielnemu urządzeniu, choćby tylko na chwilę."

Alexander "ucieka" maszynę najczęściej, gdy prowadzi postępowanie sądowe - jego specjalnością jest prawo rodzinne - lub wygłasza przemówienie.

Choć czasami potępia przyrząd, który utrzymuje go przy życiu, Aleksander jest najbardziej wdzięczny za żelazne płuca, którego zasadniczo niezmienione od pierwszych, które zostały wprowadzone w życie pod koniec 1930 roku. Jego maszyna jest tym samym, w którym wszedł 61 lat temu.

"To jest moja klatka, ale to także mój kokon", powiedział, gdy żelazne płuca wydały zauważalny odgłos, niemal niewiarygodną replikację normalne oddychanie.

Ale my wyprzedzamy tę historię.

W tym roku przypada 60. rocznica pierwszego szczepienia na masową szczepionkę przeciw polio, czas, kiedy setki tysięcy uczniów szkół podstawowych - wiele z nich Południe - ustawione w szkolnych gimnazjach, wyciągnęli rękę i zacisnęli zęby, gdy pielęgniarka dała im eksperymentalną szczepionkę doktora Jonasa Salka.

Strzał był dosłownie zmiennikiem do gry. Większość z tych dzieci widziała co najmniej jednego lub dwóch kolegów szkolnych, którzy przyszli do szkoły o kulach, sparaliżowanych spustoszeniem polio. Więcej niż kilku znało innych studentów i przyjaciół, którzy zmarli z powodu tej choroby.

Tak więc w 1954 r. Oznaczało to ich wyzwolenie w lecie - mogli wrócić do publicznych basenów i bawić się w deszczu, jeść w restauracjach i nie bać się tego następnego dnia obudzili się z gorączką i straszliwymi bólami nóg, co szybko mogło doprowadzić do paraliżu.

POWIĄZANO: Od polio do dżumy: nie zapomnij o innych błędach

Tak stało się z sześciolatkiem Paul Alexander w 1952 roku, dwa lata za wcześnie na szczepionkę Salk.

"Pamiętam, że było bardzo gorąco i padało, coś, co jest rzadkością w sierpniu w Dallas", wspomina, "a ja i mój brat byliśmy grając na zewnątrz, biegając i zmoknąć, gdy zaczął padać deszcz.

"Nasza matka wezwała nas, byśmy przyszli na kolację, i pamiętam, jak ona na mnie patrzyła - gorąca, wilgotna i gorączkowa - i krzyknęła , 'O mój Boże!' Zdarła mi ubranie i rzuciła na nią i na łóżko mojego taty i zadzwoniła do lekarza.

"Od razu wiedziała, że ​​mam polio. Nie wiem skąd ona wie, ale ona wiedziała. Gorączkowe, a przez kilka następnych dni leżałem w łóżku i się nie ruszałem Pamiętam, że miałem tę książeczkę do kolorowania i czułem ten przymus koloryzacji, jak tylko mogłem, tak jakby nie byłbym może to zrobić w przyszłości. "

Dlaczego rodzice Aleksandra nie zabrali go do szpitala? "Nasz lekarz rodzinny powiedział, że wszystkie dzieci z polio były w Parkland (duży szpital miejski w Dallas), a on nie chciał mnie tam z innymi dziećmi, ponieważ może miałem lepszą szansę na powrót do zdrowia w domu," powiedział Alexander.

Ale wszystko to stało się dyskusyjne około sześć dni później, kiedy nie mógł już ruszyć się i trudno było oddychać: "Pamiętam, że miałem okropne bóle w nogach, a oddychanie stało się naprawdę pracochłonne, więc w końcu zabrali mnie do Parkland."

I wtedy nastąpiło najbardziej przerażające wydarzenie, zanim długa bitwa Aleksandra z polio mogła się nawet rozpocząć: "Stałam się nieruchliwa, nie sądzę, żebym mogła nawet mówić, więc personel szpitala postawił mnie na wózku w długim korytarzu ze wszystkimi inne beznadziejne dzieciaki polio, większość z nich nie żyła.

To byłby także los Aleksandra, gdyby nie doktora Miltona Davisa, dobrze znanego kardiologa dziecięcego, który badałby wszystkie dzieci w korytarzu. "On spojrzał na mnie, wziął mnie w ramiona i myślę, że wykonał na mnie prawie natychmiast tracheotomię, więc mogłem oddychać" - powiedział Alexander. "A następną rzeczą, którą pamiętam, byłam w żelaznym płucu."

A potem stracił przytomność.

Alexander obudził się kilka tygodni później w żelaznym płucu: "Ból wciąż tam był, chociaż wydawało się bardzo mniej mi, a żelazne płuca pompowały gorącą parę przez grubą plastikową pompę wody do mojej klatki piersiowej, co utrzymywało śluz na tyle luźny, żebym mógł oddychać. "

Początkowo nie mógł zobaczyć pary, a on nie mógł nie gadaj. Ale Aleksander powiedział, że znalazł w sobie jakąś determinację tak silną jak żelazo w urządzeniu, które utrzymywało go przy życiu. "Zdecydowałem, że będę z tym walczył" - powiedział. "Miałem zamiar żyć."

Osiemnaście miesięcy później rodzice zabrali go do domu. Pozostali z nim na zmianę, karmili go, pomagali mu w pracy w szkole (nadal był zapisany do szkoły podstawowej) i zachęcali go, by zachował swoją ciekawość i entuzjazm do nauki.

"Moja matka lobbowała w szkolnym okręgu za dom." nauka w szkole, coś bardzo rzadkiego w latach pięćdziesiątych "- powiedział. Jego ojciec wyposażył go w narzędzie do pisania, podobne do kwadratu, który Aleksander włożył do ust i poruszył mięśnie karku, by pisać.

Dzięki wysiłkom i własnej determinacji Aleksander ukończył szkołę szkoła jako salutatorka klasowa. "Byłbym valedictorianinem, ale nauczyciel biologii dał mi B, bo nie mogłem wziąć laboratorium" - żartował.

Stypendia na Southern Methodist University w Dallas i University of Texas w Austin pozwoliły Alexanderowi, z pomocą płatny asystent zdrowia, aby uzyskać tytuł licencjata, a następnie stopień prawniczy. Wrócił do rejonu Dallas i przez pewien czas związał się z kancelarią prawną w Arlington, ale ostatecznie ustanowił prywatną praktykę, która nadal zajmuje się wszystkim, od prawa rodzinnego po sprawy finansowe.

"Z pomocą doradcy medycznego lub jednego z moich przyjaciół Mogę wydostać się z płuc i uczestniczyć w funkcjach wózka inwalidzkiego lub argumentować sprawę przez kilka godzin "- powiedział. "Ale zawsze muszę pamiętać, aby powiedzieć sobie, jak wdychać, wydychać, wdychać."

Alexander zwrócił uwagę w tym roku na przywódców klubów Rotary w Dallas przez jednego z jego lekarzy, Alexandra Peralta, Jr., który jest Rotarianem z Duncanville w Teksasie.

Rotary International współpracuje z fundacją Billa i Melindy Gates, aby wyeliminować polio na całym świecie, podobnie jak ospa została wyeliminowana.

"Jeden z naszych klubów, który jest dobrze zorientowany w nowoczesna technologia (e-Club Dallas) trafiła do domu Paula i zrobiła z nim czterominutowe wideo ", powiedział Bill Dendy, gubernator dystryktu 5810, który ma 65 lokalnych klubów Rotary w północnym Teksasie.

Na początku nikt z nas nie zdawał sobie sprawy z tego, jak ważna jest to historia, nie tylko triumfy Paula w trudnych warunkach, ale także przerażające doświadczenie, jakim może być, siedząc w obecności tej maszyny, która utrzymuje go przy życiu. przerażenie, przez które przeszły tysiące dzieci niewiele ponad pół wieku temu - powiedziała Dendy. Nagranie wideo zostało przesłane do lokalnej stacji PBS w Dallas.

Od czasu nawiązania kontaktu z Aleksandrem, różne dystryktalne kluby Rotary zgłosiły się na ochotnika do ulepszenia jego domu - zastąpiono starą rampę prowadzącą do drzwi wejściowych - i być dostępnym, by zabrać go na jego nominacje. Przez całe życie Aleksander miał kombinację pomocy ze strony pomocników zdrowia dostarczanych przez rząd i przyjaciół, którzy pakują się do środka.

Alexander powiedział, że jego żelazne płuca nie są już wspierane przez żadną firmę na bieżąco. Ostatnia firma, która obsługiwała jego maszynę, Philips Respironics, już tego nie robi. "Musimy teraz odciąć części zamienne od innych wyrzuconych żelaznych płuc, aby utrzymać nas w ruchu" - powiedział. Jak dotąd nie stanowi to problemu, dodał: "Pozostało tylko siedmiu użytkowników żelaznego płuca, więc nie sądzę, żeby to był duży problem z podażą i popytem."

Jak on osiągnąć tak wiele - i zachować poczucie humoru - będąc praktycznie nieruchomym przez ponad 60 lat?

"Wszystko zaczyna się od miłości," powiedział Alexander. "Moi rodzice wzbudzili we mnie miłość, nauczyli mnie nigdy się nie poddawać, nauczyli mnie znaczenia związków, zawsze byli dla mnie."

"Więc, oczywiście, musiałem się odwzajemnić. I wiesz co? Mają rację. Wszystko jest możliwe. "

arrow